poniedziałek, 19 maja 2014



LotA więc do dzieła!!! Zaczyna opisywanie mojego życia w USA. 



19 maja 2014 rok. Pamiętna data - wyruszam na podbój USA:) 
Budzik 3.00 - środek nocy, księżyc w pełni - nie oszukujmy się i tak zaspałam. Po tym jak pakowałam moje rzeczy do walizki do godziny 00.30 to chyba nikogo nie powinno ździwić:P Mamuśka zrywa mnie z łóżka, ja jak zwykle o poranku, ledwie żywa zbieram wszystko do samochodu - jeść z wrażania nie mogę( kto mnie zna wie,że u mnie z tym problemów większych nie ma) . Następnie godzina błądzenia po wioskach w  poszukiwaniu autostrady i w końcu 5.50 lotnisko w Balicach. Nie wierze w to co dzieje się wokół mnie. Oczywiście, że za słodko być nie mogło - Kasia ma nadbagaż. W tym przypadku pozbyłam się moich książek z pomysłami na zabawy dla dzieciaków - no cóż bądźmy kreatywni:). Nagle odzywa się mój telefon: "Nie przechodź przez bramki przed 6.00" - słyszę głos przyjaciółki:) O godzinie 6.20 na lotnisku zjawiają się moi najlepsi przyjaciele!! W tym momencie pozdrawiamy Claudie, Anetkę, Kasię, Alinkę, Gabi, Natalkę i Wojtasa, którzy by się ze mną pożegnać wstali o 3 nad ranem!! Nie ukrywam, że ryczałm jak bóbr, ale to dopiero gdy przeszłam przez bramnki, żeby nie widzieli. To naprawde dziwne uczucie, gdy płaczesz, bo wiesz, że nie zobaczysz tych ludzi przez najbliższy rok, że nie wyjdziecie jak dawniej razem i nie zrobicie kolejnych przypałów..., ale z drugiej strony cieszysz się, z nowej przygody jaka się zaczyna... 


Mój samolot startował o 7.40. co prawda był to lot pośredni (z przesiadką w Wiedniu), ale właśnie od startu zaczyna się mój nowy rodziła w życiu. W samolocie miejsce najlepsze nie było - widok na silnik;/ ale za to z mega miły azjatą, który zrobił mi pierwsze zdjęcie po starcie:)




No ale najważniejsze, że doleciałam do celu:) Lotnisko we Wiedniu - OGROMNE!! Balice operują 10 bramkami, gdzie Wiedeń posiada 100 - to robi znaczną różnice. Tutaj spotykam polską AuPair - Anie, która tez jak ja wyjechał z Proworku. niestety nie otrzymałyśmy miejsc obok siebie. Ja siedziałm z parą azjatów - mega miłe małżeństwo:) Starsza Pani tak mnie polubiła,że dała mi 20 $  - tak na szczęście!! Niesamowita!! W czasie podrózy czytałm listy, które dostałam od najbliższy do przeczytania w samolocie - nie wiedziałam, że naprawdę można tak długo płakać - listy mokre od łez, nie tych smutku, ale szcześcia. Dziewięciogodzinny lot umiliła mi podusia i MP3, ktore dostałam od siostry na 19-naste urodziny. 



I to godzina 13.50 - ląduje wNYC!! Lotnisko F. Kennedy:) Po szeregu kontroli m.in. skanie siatkówki oka, odbieram bagaz i razem z Anią idziemy do wyjścia. Tam czeka na nas man z AuPair Care, który jest odpowiedzialny za podstawienie dla nas autobusu. Na lotnisku poznałam pierwsze Aupairs z Południowej Afryki, Francji i Niemiec.

Pierwsze wrażenie o New York?? Tak naprawdę szczerze - miasto jak miasto;) No cóż nie wiem, gdzie wywiało mój zapał, ale serio jak wyszłam z lotniska to pomyśleć można, że jestem w Warszawie.  Na szczęście pozbyłam się tego wrażenia oglądając widoki z zza szyby:)

Po prawie godzinnym oczekiwaniu na autobus i godzinnej jeździe w nowojorskich korkach - uwierzcie za ciekawe doświadczenie to to nie było, jesteśmy  w naszym HILTONIE!!! No powiem, że hotel całkiem, całkiem:) 









Szybkie zakwaterowanie, piękne pokoje, Starbuks, prysznic i spać!! 

1 komentarz:

  1. dodaj sie tutaj ciapo :D http://blogi-au-pair.blogspot.com/ xox!

    OdpowiedzUsuń